O mnie

W życiu trzeba walczyć o to,co się kocha, ale nie za wszelką cenę. Nie za cenę samego siebie. Kochać innych można tylko wtedy, kiedy najpierw pokocha się samego siebie. Największe szczęście w życiu to kochać i być kochanym.

czwartek, 26 lipca 2012

trudne decyzje

Życie wymaga od nas podejmowania decyzji,niekoniecznie tych łatwych. Skoro tak, to tak trzeba, to innego wyjścia nie ma. Tamtych kluczy już nikt nie wyłowi,nikt ich nie znajdzie. Byleby tylko jakaś ryba się nimi nie zadławiła. Już nie ruszam na połów, ruszam inną drogą, moją drogą, w drugą stronę.Na razie nie idę poszukiwać, idę żyć tym,co mam. Na razie muszę odpocząć przy domowych pracach, przy przetworach, myciu słoików na ogórki, dobieraniu odpowiednich zakrętek, piciu kawy na Kazimierzu z Mamą i Braćmi i przy opiece nad Torezem,który uczy mnie organizacji pracy i reguluje mój rytm dnia :) Zatem idę odpocząć.

poniedziałek, 9 lipca 2012

wzmocniona odporność i cała reszta

        W moim życiu w ciągu tego półrocza wydarzyło się absolutnie dużo. Kto by pomyślał,że aż tyle może się wydarzyć w tak krótkim czasie? Nie wszystko jednak miało słodki smak i dało się przełknąć bez refluksów. Ale wszystko to jakoś mnie wzmocniło.
         Patrząc teraz na niektóre sytuacje powtarzające się non -stop (może tylko z krótkimi przerwami na złapanie oddechu) czuje,że moja odporność już jest inna. Potrafię wiele znieść bez krzyku. Nie bez bólu,ale bez krzyku. Bo ból zawsze jest. Kiedy o nim opowiem komuś i sama go przełknę to jakoś udaje mi się go zaleczyć. Gorzej jest,kiedy cierpią najbliżsi, wtedy ból potęguje 10 x mocniej. Wtedy potrzebuje,żeby mnie ktoś pogłaskał po głowie i wytarł mi lejące się ciurkiem łzy,tylko po to żebym zaraz potem miała siłę wstać i pójść do Mamy,żeby mieć siłę Ją przytulić, powiedzieć,jak bardzo Ją kocham i że to co się dzieje to nie Jej wina i żeby mieć siłę powiedzieć coś najgorszego: Ty już nic nie możesz zrobić, sami muszą to wyjaśnić kiedyś. Mamę to przeszywa za każdym razem, ale musi to zrozumieć. To jest ból niewyobrażalny dla matki. Zdecydowanie zawód Matki jest najcięższym zawodem świata i wszechświata,ale za to najpiękniejszym. Absolutnie tak!


***
Ostatnio odnajduję w moim życiu ludzi, na których przestaje mi zależeć.
 Ze ze względu na nasze światy, które w żaden sposób się ani nie pokrywają, ani nie krzyżują, ani się nie rozumieją. Człowiek, który był kiedyś dla mnie najważniejszy, któremu chciałam się najbardziej podobać, w którego bardzo wierzyłam, w którego życiu chciałam uczestniczyć, wobec którego byłam 10 000 razy naiwna, szczera do bólu mówi w pewnym momencie jedno zdanie i już wiem, że z tego co było już nie zostało nic, jedynie wydzielające się coraz częściej toksyny, z którymi trzeba skończyć. Jeszcze dwa miesiące temu wydawało mi się,że zaczynamy budować na nowo,ale jak się okazuje na to już nie ma żadnych szans. Najbardziej budujące w tym dla mnie jest to,że nie boli,że po prostu jest, ja się z tym godzę i tyle. Żadnych efektów ubocznych. I dzięki Bogu. Naprawdę. Dzięki Bogu,że wzmocnił moją odporność a ja nawet nie wiem, w którym momencie.


***
Jedna cyfra,
 którą moje oczy ujrzały jakieś dwa tygodnie temu w systemie uczelni też mnie wzmocniła. Choć wiem,że to nie jest najważniejsze,ale w obliczu tego, co niedawno usłyszałam, jest dla mnie strasznie ważne. Że jednak podołałam, chociaż w połowie,ale podołałam. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie Ludzie, na których zawsze mogę liczyć i którzy znoszą mnie taką, jaka jestem i mimo wszystko we mnie wierzą. I dobrze,że wierzą we mnie bardziej niż ja sama, bo bez tego nie udałoby się. Dzięki Temu,który zaś wierzy najbardziej, bo największą Mocą, jaka się człowiekowi ziemskiemu nie śniła. Dzięki Wam! :*


***



Kilka słów o praktykach? Trzęsłam  się trochę na te praktyki, bo wiedziałam,że będzie ciężko, ale nie przypuszczałam,że będzie to tak piękne i tak budujące i tak uświadamiające i unaocznione,że jednego dnia rozmawiasz z jakimś człowiekiem, robisz mu pomiary, podajesz lekarstwa, pielęgnujesz, nawet go upominasz,bo się komicznie i niestosownie zachowuje,a na drugi dzień przychodzisz i przeżywasz jego śmierć, która z drugiej strony wydaje się naturalna i koleją rzeczy. Zastanawiasz się potem, czy zrobiłaś wszystko,żeby jego śmierć była godna i spokojna...Przyjmowanie życia jest cudowne, ale dbanie o ostatnie jego minuty i w końcu żegnanie życia jest równie piękne. Paradoks, bo przecież jak śmierć może być piękna? Może. Jeśli jest spokojna to jest piękna.


***
Pojechali.




 Pojechali,żeby służyć.
 Dwa tygodnie bez nich zdają się być     już miesiącem.
 Ale służą, oddają się, animują, co  dzień muszą znaleźć nowe siły i szukać sensu.
Wrócą.
Niedługo wrócą.
Umocnieni.




W końcu wrócą z Gronia.


***
Siedziałam wczoraj na łóżku, za oknem pioruny  urządziły sobie dancing na niebie. Zaczytana w piękną historię pomyślałam: boje się,że nie znajdę męża. Że gdzieś się miniemy. Lęki całkiem normalne, kobiece,w moim wieku jakże naturalne, ale naprawdę się boję. Ale najbardziej boję się jednego,że dopóki w  moim życiu nie pojawi się nikt, kto mnie do siebie przyciągnie to ja dalej będę mieć nadzieję,że...
                                    "jest przecież wiele innych kluczy do tych drzwi". 
I co ja na to poradzę, że jak dotąd i mimo wszystko to są drzwi Jedynej Osoby, przy której czuję się najbezpieczniej i  w którą z całym sercem wierzę,że pokona przeciwności... :]


***
Gdyby mama K. i F. się załamała to prawdopodobnie nie leżałaby już w łóżku i pożegnała ich,a tymczasem czekamy na nich :) 


Gdyby nie doświadczenia, które na nas spadają- te małe i te duże, te liche i poważne- nasza odporność byłaby marna, co najmniej, jak przy AIDS. Zatem dziękujmy i nie łammy się!