O mnie

W życiu trzeba walczyć o to,co się kocha, ale nie za wszelką cenę. Nie za cenę samego siebie. Kochać innych można tylko wtedy, kiedy najpierw pokocha się samego siebie. Największe szczęście w życiu to kochać i być kochanym.

czwartek, 27 września 2012

kocha nawet zanurzonego w szambie

"Kiedy byliśmy mali, chodziliśmy z kolegami z podwórka w jakieś dziwne miejsca, krzaki nad rzeką czy na place budowy. Wracaliśmy do domu zasmarkani, zapłakani, niosąc na ciele rany cięte, kłute i szarpane.Mama wtedy pytała: "Co się stało?" Coś tam opowiadaliśmy i mówiliśmy,że boli. Ona się pochylała i pytała, gdzie boli. Wskazywaliśmy te miejsca i wtedy mama mówiła: "To daj, pocałuję i przestanie". I co? Całowała i przestawało. I nie tylko przestawało, ale było tak fajnie, że pokazywaliśmy inne miejsca i dodawaliśmy, że jeszcze tu mnie trochę boli i jeszcze tam.
       Spowiedź to takie zasmarkane mówienie i pokazywanie Panu Jezusowi, że w tym miejscu mnie boli, i jeszcze troszkę w tamtym, po to, żeby On te bolesne miejsca ucałował i żeby przestało boleć" 
                                                                                                                               
"Pan Bóg mówi mi,że pomimo mojego upaprania w szambie, wciąż mnie kocha tak samo"
                                                                                                                                  /Wojciech Ziółko SJ/

czy coś więcej trzeba tu dodawać? :]

***
W tym tygodniu bardzo mnie boli moja słabość, moja niezaradność  wobec życia,wobec problemów, moja nieśmiałość, mój brak odwagi, i ten cholerny mętlik w głowie i brak idealnego wyjścia. Wszystko to i jeszcze więcej, dzięki dzisiejszemu dniu i Spotkaniu boli trochę mniej. Wczoraj znów po raz kolejny wysunięty został wniosek,że człowiek za dużo myśli, za dużo planuje, za bardzo chciałby wszystko "już" i poukładane,tak,jak on chce, przyszłość wnet wypisałby sobie w planie szczegółowym na kartce papieru i wysłał Bogu. Nie tędy droga. Te "klocki" ułoży tylko ON.

   

środa, 19 września 2012

pokój jak u noworodka, ciasto z opakowania, dobry wieczór

Pokój jak u noworodka.
Bo trochę, jak tak na Nią teraz patrzę, to wydaje mi się,że się ktoś nowy w Niej urodził. Jej zdrowsze patrzenie na świat, świat związków, relacji, świat rodziców i ich dzieci. Bardzo to lubię. I nasze pierwsze wspólne ciasto, bez miksera,ale udane :) Jej staranna dekoracja na wierzchu. Ja bym pewnie tam nawaliła Bóg wie czego, a Ona tylko uzupełniła. Tak to się zauważyłam uzupełniamy. Lubie, jak daje mi swobodę.
-Może masz ochotę na czerwony lakier?
-Nie,nie dziś.
-Ok
I najlepsze Jej stwierdzenie "Ale nie tłumaczymy się,bo nie musimy"
To jest taki człowiek, który mnie odpowiedniej chwili opieprzy, przywróci do pionu,ale i chwyci za rękę bez słowa, zrobi najlepszą herbatę, i rzuci w przelocie kiedy zamartwiasz się o kulinarną porażkę "dajmy mu czas,niech sobie rośnie, a ja podkręcę temperaturę". Wydaję się,że razem możemy już wszystko.
Cóż, dzięki ;*

Co ja mam więcej powiedzieć? Że nie pogniewałabym się, gdyby niektóre sprawy były trochę prostsze,ale skoro nie mogą być no to co ja poradzę... :] Trudno zaakceptować połowiczność. Wiem. Trudno też udawać obojętność. To też wiem. No więc tyle,póki co,tyle.

rekolekcje

Sierpień był strasznym wyzwaniem. W sierpniu nie miałam własnego miejsca. Miotałam się z kąta w kąt. Zakładałam rękawice, krótkie spodnie, bluzkę na ramiączkach i uciekałam na rower, byleby jak najdłużej i jak najdalej i jak najwięcej. To, co udało mi się osiągnąć to rytm dnia, uregulowany. Jednak na karku cały czas siedziały mi egzaminy i  dodatkowo niepokoiły. W sierpniu gdyby nie Robert.nie wiem coby ze mną było i nie wiem, gdzie bym wylądowała. Na całe szczęście był! :)  Początek września z kolei był ogromną walką. Pytanie o co? o przyszłość, o marzenie, o odpowiedzialność, o satysfakcję, o czyjąś dumę? Chyba o wszystko po trochu. Ale zrozumiałam,że te studia są moje. Że nie widzę siebie gdzie indziej. Tam się czuję dobrze i na nich chcę pozostać. Zrobiłam wszystko,co mogłam. W pewnym momencie przekroczyłam samą siebie, moje myśli, moje słabości, moje oczekiwania i wymagania. Byłam zmęczona,ale o dziwo nie brakowało mi sił. Teraz wiem,że to dzięki NIEMU. Dzięki Temu, od którego w sierpniu chciałam uciec i mówiłam "Jestem daleko od Niego" a ktoś powiedział "Ale On jest zawsze obok Ciebie". Kiedy prawie się poddałam, obok pojawił się anioł i powiedział "weź,nie przesadzaj. zobacz ile jest dobrych rzeczy".

Nie umiem ująć więcej w słowa. Wiem jedno. Te wakacje pokazały mi,co tak naprawdę jest teraz dla mnie najważniejsze. Pokazały, jaką te studia mają dla mnie wartość, jaką wartość mają dla mnie,bracia,Mama, Przyjaciele. I w końcu - najważniejsze z najważniejszych- jaką wartość dla mnie ma Modlitwa,kościół i Bóg.
Już wiem, o co mogę teraz walczyć a o co, nie muszę,bo mam w zasięgu ręki.

Pod koniec lipca narzekałam,że brakuje mi rekolekcji,tych oazowych "jak kiedyś".
Te rekolekcje wakacyjne, sesyjne były zdecydowanie bardziej mi potrzebne :)

***




niedziela, 16 września 2012

Wygrana bitwa :)

-Grand, wygraliśmy!!!
-Kruszon, wygraliśmy bitwę,ale walka trwa nadal. To nasza misja! :)


WYGRAŁAM !!!

poniedziałek, 3 września 2012

Tak na pewno bym tego nie zaplanowała.To tylko określony czas.

Stojąc u progu Krużganków już wiedziałam,że nie jest mi tam najlepiej. Ten świat,w którym jeszcze rok temu świetnie się odnalazłam dziś już moim światem nie jest. Nie był też tam. Zrozumiałam,że niektórzy ludzie,niektórzy znajomi, niektórzy współlokatorzy rekolekcji są na dany,określony czas. Potem już się nie znamy,albo udajemy,że się nie znamy,albo jeszcze inaczej...nie chcemy się znać. Więc pozostaje kilka tylko osób, do których warto wracać. Tak to tam odebrałam. Ale czy to już naprawdę nie jest mój świat? A może  ja się "starzeję" i zmieniam priorytety? A może to po prostu taka kolej rzeczy. Nie martwi mnie to jednak. Kilka miesięcy temu przywykłam, że taka oto kolej rzeczy Drodzy,Mili państwo :)

***
Miniona środa okazała się najlepszą środą roku(?)/ najlepszym dniem roku(?)/najlepszym wieczorem(?) roku (?). Była wyjątkowa. A jeszcze dwa tygodnie temu wmawiałam sobie,że my się już jednak nie znamy, nie dogadamy. Jaki Bóg jest inteligentny w tym co robi. Jak to o.Szustak niedawno powiedział "Bóg z największego gówna potrafi uczynić twoje błogosławieństwo" . Faktycznie, tak jest. Oto doczekaliśmy się wieczoru tak "po prostu", wieczoru tak przyjaznego nam obojgu,  zwykłego seansu w kinie nieopodal, wody mineralnej za 9 zł i mimo późnej już pory spaceru z pytaniami i odpowiedziami, z prośbami  o radę, z prośbą o szczerość, o przedstawienie swoich zdań i racji. Jeszcze dwa tygodnie temu pomyślałabym, że to już nie realne, a tu proszę - Pan Bóg kolejny raz pokazał,że to On urządza nam życie :) Wieczór jeszcze letni, prześmiany w każdej minucie, zwieńczony "Zakochanymi w Rzymie" i wędrówką po osobowościach - lepiej oboje byśmy tego nie zaplanowali :))

Dzisiaj z ręką na sercu mogę powiedzieć : moje życie się uspokaja. Tutaj, w Krk, co tydzień odkrywam coś nowego, teraz....odkrywam moją "urzekającą" kobiecość. Nie tę w butach na obcasach, nie tę w pięknych jedwabnych sukniach, nie tę z tuszem na rzęsach, ale tę wewnętrzną i co ranek powtarzam:
Ucz mnie miłości do Boga i ludzi, ucz mnie kobiecości.

"Wiem,że nie ja jedna  żyję z tym dręczącym odczuciem niesprawdzenia się, uczuciem, iż nie jestem wystarczająco dobra jako kobieta. Każda z kobiet, z którymi się spotykam, to czuje - coś głębszego niż tylko odczucie niespełnienia w tym, co robi. Jakieś podświadome, instynktowne odczucie niespełnienia w tym, kim się jest. Jestem jednocześnie za bardzo i zarazem nie dosyć. Jestem nie dosyć ładna, nie dosyć szczupła, nie dość uprzejma, wytworna, nie dość zdyscyplinowana. A jednocześnie za bardzo uczuciowa, za bardzo podatna na zranienia, zbyt silna, uparta, zbyt bałaganiarska. Rezultatem jest wstyd, powszechny towarzysz kobiety. Prześladuje nas, szczypie nas w pięty, karmi się naszymi najgłębszymi obawami, że w końcu zostaniemy porzucone i będziemy samotne"

Chcę tylko zrozumieć, że to kim jestem zupełnie wystarczy...



W tym tygodniu muszę zawalczyć o moją przyszłość, a przynajmniej o przyszły rok.
Nie jest to łatwe zadanie, dlatego proszę o modlitwę.