Czekałam na ten wyjazd. Zastanawiam się, czy czekałam na niego tylko ten ostatni tydzień, czy może ostatnie 9 lat?
"Nie rozdrabniaj!" Z takim zdaniem pojechałam do Gronia. Z wielu słów, które padły pozostały w mojej głowie,w moim sercu głównie te dwa. I tak po 9-ciu latach wróciłam do miejsca, w którym odkryłam, że można czasami zatrzymać świat - w swojej głowie. Jak zwykle Groń mnie nie zawiódł. Przyjął mnie, jak starą kumpelę z tym, że już bez najlepszych trzypiętrowych łóżek i skrzypiącej na auli podłogi. Wszystko inne pozostało: ławki, przy której czytałyśmy Pazdro; łąka, na której wspólnie odpoczywaliśmy (tym razem przysypana śniegiem); taras, z którego podziwialiśmy widoki zapierające dech w piersiach; wschód Słońca zza Tatr, budzący co rano, itd. itd. Pan Janek robił wszystko, żeby zagrzać nam miejscówę. Nie było łatwo. Wszystkie ciepłe ubrania z torby, zostawione na bitwę śnieżną, w jednym momencie wylądowały na mnie. Uwierzyłam Krzysiowi, który zaraz po przyjeździe powiedział : Zobaczycie, jutro tu będzie tak ciepło, że będziemy mówili "ach, jak tu ciepło!" :D Uwierzyłam mu! Mimo, że zaraz po jego słowach wszyscy wpadli w desperacki śmiech. Mimo, że węże od prysznica były sztywne jak kij! W ruch poszły wszystkie ubrania, koce, grube skarpety, wszystkie możliwe piece zostały włączone z nadzieją, że w końcu będzie cieplej. Największym wtedy szczęściem było odkrycie jednej z dziewczyn, że u chłopaków na dole jest gorąca woda!!! Możecie sobie wyobrazić, jaka wielka była radość i ...jak długa potem była kolejka :D Wracając do sedna wyjazdu..."Nie rozdrabniaj!" brzmiało mi w uszach całe 3 dni. Brzmi do tej pory. Czasami ciężko jest nie rozdrobnić, jeśli chce się dojść do źródła nurtujących nas myśli. No przecież trzeba rozwalić coś na czynniki pierwsze, jak to kiedyś uczyli nas na matmie w szkole. No to człowiek tak rozkłada, i rozkłada, i rozkłada. Coraz to więcej tych czynników, coraz to więcej zagwozdek aż w końcu wpada w kołowrotek, który nie przestaje się kręcić. Myśli - zamiast ubywać, to przybywa. Nadziei - zamiast przybywać, to ubywa. Uśmiech - zamiast świecić jaśniej, to gaśnie.
"Wszystko będzie dobrze i jakoś się ułoży" przestaje pomagać. Zaczyna pomagać czarna rozpacz.
To tak, jak w tej bajce "W głowie się nie mieści" - wszystko się rozwiązuje, kiedy główne skrzypce zaczyna grać Smutek. Smutek się obwinia, że to przez nią, że Mała jest nieszczęśliwa, że bez niej życie głównej bohaterki byłoby lepsze. Nic podobnego. Okazuje się, że Smutek była w pewnym momencie najważniejsza!!! Wybuchła potężna eksplozja emocji, zmartwień i wtedy nastąpiło oczyszczenie.
Dlaczego to piszę?
Czasami trzeba sobie pozwolić na smutek i czarną rozpacz. Trzeba przyznać, że jest się wobec niektórych spraw bezsilnym, że nie zbawi się całego świata, nawet tego,który jest Ci najbliższy i który kochasz najbardziej. Nie dasz rady! Nie masz takiej mocy! Ale masz moc zadbać o siebie, swoją teraźniejszość, przyszłość i swój świat. Zadbać. Nie przewidzieć, bo takich zdolności ludzki umysł jeszcze nie nabył (z pewnymi wyjątkami), ale zadbać, zatroszczyć się. Twoim obowiązkiem jest być szczęśliwym, bo do tego zostałeś/-aś stworzony/-a. Wiem, że to brzmi banalnie. Dla mnie też. Ale zaczynam powoli wierzyć w moc tych słów. Dzisiaj rozmawiałam z Człowiekiem, który ma w życiu ciężki okres. Taki, jak ja jeszcze kilka lat temu. Na pytanie "co może mi pomóc?" oboje doszliśmy do jednego wniosku: Bóg, dobrzy ludzie i czas. Trzy najważniejsze lekarstwa.
Zatem "nie rozdrabniaj", ale pozwól sobie czasami na chwilę smutku. Nie duś w sobie wszystkiego, co Cię przytłacza. Nie udawaj herosa, kiedy nie masz na to siły. Świat się nie zawali. A jeśli masz wokół siebie dobrych ludzi, to oni nie pozwolą Ci, byś był smutny zbyt długo. O.Szustak powiedział kiedyś jeszcze jedno zdanie, które towarzyszy mi od tych kilku lat: Opałcz to, wykrzycz to,a potem weź się garść i zacznij żyć. Możesz żyć tak szczęśliwie, że głowa mała!
Cały ten wpis aż prosi się, żeby podsumować piosenką Kuby Badacha "Wracam do siebie"
Jeszcze nie ma mnie
chociaż w sobie mieszkam
błąkam się po ścieżkach
jak cień
w myślach, gdzieś
tyle krętych dróg
plącze mi się w głowie
z drugiej strony powiek
bez tchu, dosyć już
Wracam do siebie
żeby znowu być
można znów pisać
i otwieram drzwi
Jeszcze patrzę tak
jakby zmysły były
z dźwiękoszczelnej szyby na świat patrzę tak
zbieram siebie w garść
trzeba mieć nadzieje
nią się w całość skleję
tak jak zbity dzban
Wracam do siebie
żeby znowu być
można znów pisać
i otwieram drzwi
Nie da się tak żyć
żeby zawsze być
reklamą szczęścia
bo uśmiech w gardle stanie ci
jeśli nie bywa źle
nie dowiesz się
że może być lepiej
że może być lepiej
Dziś podnoszę wzrok
za długo był przy ziemi
dość pochmurnych jesieni
już czas, mój czas
nie miej mi za złe
gdy się w myślach gubię
tak jak wszyscy ludzie
czasem poddaje się
Wracam do siebie
żeby znowu być
można znów pisać
i otwieram drzwi
 |
Przyjął, jak starą znajomą - Mój Groń
|