Świat ciągle uczy nas czegoś nowego.
A tak naprawdę to nie świat.
To Bóg.
Jest takie miejsce na Ziemi, gdzie po przekroczeniu progu do sfery "Silencium" zalewam się ciurkami łez, serce mi zwalnia, patrzę na wprost i myślę: dobrze mi tu, tak tęskniłam!
Miejsce, w którym, poza wspólnymi punktami, panuje kompletna cisza. Nikt nic nie mówi. Ludzie wymieniają się spojrzeniami, czasami uśmiechem, czasami też niepewnością czy zawstydzeniem. Ile razy tam jestem, tyle razy to miejsce mnie zaskakuje. Nawet teraz: a nie chciałabyś mieć sama pokoju? No, jaszka! Czego można chcieć więcej?!?! Nim dostanę klucz, czekam na nazwę pokoju. Co dzisiaj? Jaka podróż jest przygotowana dla mnie na najbliższe dwa dni? Odpowiedź jest konkretna: Genezaret.
W tym momencie milknę. Czuję, jak pocą mi się oczy, bo nie wierzę, że to kolejny przypadek.
Sięgam po klucz, patrzę na napis na drzwiach i już wiem, po co tam przyjechałam. Całe dwa dni panuje wielka burza, sztorm, ciemność. A potem zdaje się słyszeć znajomy głos: Odwagi, to ja jestem!
***