O mnie

W życiu trzeba walczyć o to,co się kocha, ale nie za wszelką cenę. Nie za cenę samego siebie. Kochać innych można tylko wtedy, kiedy najpierw pokocha się samego siebie. Największe szczęście w życiu to kochać i być kochanym.

poniedziałek, 29 lipca 2013

pęknięte serce

Pekło mi serce. W sobotę ok godz. 19. Pożegnałam, w właściwie to nie zdążyłam go pożegnać nawet, Mojego Przyjaciela. Toro nie był zwykłym psem. To było zwierzęm które wszystkich kochało,i które prawie wszyscy kochali. Wniósł do naszej rodziny radość,której od dawna brakowało. Wniósł nowe,piękne emocje. Wniósł spontaniczność, trochę wariactwa, dziecinności i prostoty. Cieszyły nas najmniejsze jego zachowanka. Wiecznie oślinione ubrania, garści sierści na białych płytkach, najpiękniejsze na świecie chrapanie, siorpanie na nosie, mlaskanie i dźwięk oblizywania się i ekscytacji po zjedzonym posiłku i jego oczy,mówiące wszystko.Początkowego wstawania o 4, 4.30 nie oddałabym za żadne skarby świata, tak jak i lekcji "dobrego wychowania". Nigdy nie zrozumiem, czego on oczekwiał,kiedy jego uroczy zadek stykał się z moją łydką. Nie zapomnę jego mordy przyklejonej do drzwi,kiedy R. mial wrócić z pracy. Już nikt nie będzie skakał i merdał ogonem na widok nowych gosci,czy wracajacych domownikow. Wszystko mu wybaczam,choć tak naprawdę nie mam czego. Dla mnie wygrał każdy możliwy plebiscyt. Jeśli miał do spełnienia misję, to spełnił ją nadwyraz. Przyjął na klatę cholernego pecha. Jak ten pech sie nazywal,nie wiem. Nie dowiem się. Mam nadzieję tylko,że zbytnio go nie męczył. Trzeba nam znów sobie wmawiać: trzeba iść do przodu,żyć dalej i przyzwyczaić się do nieobecności... Pekło mi serca. Wszystkim z nas wyrwało jego cząstkę, nawet największym Twardzielom. Nawet tym,którym trudno przychodzi okazać emocje.  Bo przecież każdy z nas ma swój wymiar tragedii. A stracić Przyjaciela od serca...




czwartek, 4 lipca 2013

wygrana ze snów

Kobieta ze snów...piękna, delikatna, silna, zaradna, kochająca do dna, czująca po koniuszki palców i czubek głowy, dbająca o siebie, o dom, dzieci, rodzinę, człowieka,którego kocha...kobieta z moich snów.

Mężczyzna ze snów...Ten Jeden, ciągle ten sam, tam sobie znajduje miejsce. Narazie się w nich osiedlił. Tak, to walka z moją podświadomością, która przypomina mi,że to już koniec i początek nowego,życia,
bez Niego. Mogłabym go kochać jeszcze raz ,ale to początek Jego szczęśliwego życia ;)


Jak już się wyleczę, jak już moje serducho dojdzie do ładu i składu to chciałabym znów pokochać do dna i poczuć to jeszcze raz....

...................................................................................................................................................................

Walkę tegoroczną z sesją, egzaminami, z sobą samą - wygrałam! Wygrałam prawdziwie, legalnie, namacalnie. Wygrałam po Bożemu, Jego sposobem i Jego cudem. Ale wygrałam! :)
Niesamowicie mi to podwyższyło poczucie własnej wartości, poczucie,że w końcu efekty przychodzą!
Że wytrwałość, praca i cierpliwość - zostają nagrodzone!
Z perspektywy czasu myślę sobie,że dobrze,że tamten rok był tak przerąbanie ciężki, że dopadło mnie wiele małych i większych kryzysów,że mimo wszystko udało się iść dalej. To mi chyba tylko wzmocniło nerwy i siły. A teraz to ja wygrałam! :)