O mnie

W życiu trzeba walczyć o to,co się kocha, ale nie za wszelką cenę. Nie za cenę samego siebie. Kochać innych można tylko wtedy, kiedy najpierw pokocha się samego siebie. Największe szczęście w życiu to kochać i być kochanym.

sobota, 3 grudnia 2011

wyczekane Brownie i małe przykrości i wolności

Jadąc  autobusem nr 164 (chyba) cieszyłam się jak 450 :) "Nareszcie" - myślałam. Może nie na pomorskiej,może nie w ciepłych kapciach, pod czerwonym kocem,ale nareszcie. Wyczekiwane Brownie,choć nie wiedziałam,że akurat Brownie będzie :) Trochę jak spotkanie po latach, trochę jak trzymanie za ciepłe dłonie, jak ogrzewanie serc ciepłą kawą :) nareszcie. Teraz 2,5 tyg i znów będzie "nareszcie".

Ale wbrew pozorom nie lubię tego,co rozegra się za dwa i pół tyg. Nie lubię tego od kilku lat.
A jak jeszcze wczoraj sie dowiedziałam,tak mi serce pękło na pół i Drugie Serce pęknie chyba na 10 części. Nie mam pojęcia,jak to Serce,taki mi Drogie to przetrwa, choć dzielne i silne,tak słabnie z dnia na dzień, pęka z minuty na minutę, a ja muszę z całych sił starać się,żeby te pęknięcie zasklepiać,choć nie potrafę,naprawdę nie potrafię. Czy może "jutro" będzie Tu dobrze? Czy może "jutro" będzie Tu ciepło i bezpiecznie? Czy jeszcze kiedyś....

Kiedyś to takie "oklepane" nic nie warte określenie, bardzo względne i nieszanujące. Tak,jak "musimy pogadać przy najbliższej okazji". "Ok, znajdę czas zawsze" - odpowiedziałam,  "Spoko,jakoś się dogadamy" ...Tydzień później pomyślałam "w dupie to mam,za daleko zaszło,za bardzo masz to gdzieś, nie chcę już, nie chcę i daj mi spokój, dajmy sobie spokój, bo to już nie ma najmniejszego sensu. Uwolnijmy się"
 I tak zrobiłam, uwolniłam się. Piszę o tym ostatni raz,choć nie ostatni raz o tym myślę, to na pewno. Ale nie chcę żryć, nie chcę biegać i prosić. Nie na tym rzecz polega. Tak nie można. Trzeba się szanować i trzeba szanować potrzeby innych i ok. W tym tygodniu chodziłam karmelicką i widząc jadącą 20,14,8,4 mimowolnie odwracałam głowę i Go wypatrywałam, ale czułam się wolna, czuję się wolna od tego. I to nie tak,że dziś mówię "nie" za kilka dni będę pisać "co słychać", na pewno nie. I niech tak zostanie, tak będzie lepiej.  Wcale się nie zdziwię, jeśli mi nie uwierzycie, nie musicie i ja to zrozumiem i przecież nic nikomu udowadniać nie muszę i nie zamierzam, to wyjdzie w życiu, mam nadzieję.

Kraków jednak udowadnia mi,że wcale nie jestem tak bardzo do niczego, że ja też mogę dostać max za referat z fizjologii i to z wykrzyknikiem,że Pan Bóg też wysłuchuje moich próśb,że ja też do cholery mam jakąś wartość.

2 komentarze:

  1. nie lubię tego, jest przerażające i bardzo martwiące.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to lubię. jest konkretne, silne i pewne siebie, dzielne i bardzo kobiece.

    OdpowiedzUsuń