Przykro mi, że mam inne granice, że zrobiłam z "igły-widły", że zbyt często tak robię,że wyolbrzymiam i panikuję-nie akceptuję takiej siebie-ale nie potrafię być nieszczera, nie w tak ważnych relacjach i nie znoszę niedomkniętych spraw, i tego, gdy "nie wiadomo o co chodzi". O niektórych rzeczach ja po prostu muszę rozmawiać i nie zostawiać na "potem", więc po raz kolejny już potrzeba było dojrzałej rozmowy.
Leżało mi na sercu, leżało jak kamień, leżała mi poniekąd (ba!) ta moja inicjatywa. Tak bardzo mi to leżało, zatykając momentami oddech. A kiedy wsiadałam wtedy do samochodu, cała się trzęsłam,niekoniecznie z zimna. A potem tak leżało,że spałam ledwie 2 godziny. Dlatego potwierdza się o moja teza,że w moim życiu są inne granice,inne też pragnienia jak się okazuje,przed którymi próbuję się bronić,żeby nie konkurować, ale widocznie póki co nie jest to na moje siły i na moją psychikę. Nie jest to proste. To wiele utrudnia, zbyt wiele. Przeszkadza mi to. Powoli męczy mnie też analizowanie, tłumaczenie, wyjaśnianie, wertowanie, gdybanie,tak,mnie też,ale póki co jeszcze nie nauczyłam się inaczej,choć już powoli choć udaje mi się nazywać po imieniu. Tego czego nie umiem nazywam...milczeniem, wodogrzmotowym milczeniem na przykład. Nie budowanie murów, poruszanie tak ważnych tematów, bycie szczerym do głębi nie jest sprawą łatwą. Nie jest i nigdy nie będzie, ale trzeba,nawet jak boli, nawet jak nie wiadomo co odpowiedzieć, to trzeba. Przyjaźń z taką kingą jest trudna, zdaję sobie z tego sprawę,ale ksiądz mnie ostrzegał,że może tak być,że na pewno tak będzie. No i jest, niestety,ale jest. Niedobrze mi z tym, wręcz bym poszła i zwróciła to wszystko,nie akceptuję tego,ale tak jest i nie ma co się oszukiwać. Nie przeszkadza mi to,że TAM odnalazłam ciepło, po prostu wystraszyłam się,że kiedyś może przerodzić się to w konkurencję, a wtedy nie byłoby niczego gorszego. Nie ubolewam nad tym, ale przeszkadza mi,że to wraca, niechcianie,ale wraca, a nie powinno skoro wszystko jest przejrzyste i jasne.Mam nadzieję i będę się o to modlić,żeby kiedyś sobie odeszło raz na zawsze i nie burzyło, nie mieszało, nie utrudniało tego, co z trudem zbudowane,co pokonało niektóre przeszkody, co potrzebne nam obojgu,żeby sobie poszło.
A po ... wczorajszej lataninie po Ikei zupełnie nie mogłam się pozbierać,może też przez zmęczenie. Miałam 10 min i wiedziałam co należy z nimi zrobić. Poszłam tam,gdzie potrzebowałam, tam gdzie czasami udaje mi się uspokoić wodogrzmoty serca.
-Jak Cię usłyszałam dziś,jak wyszłaś to już wiedziałam,że mamy taki sam humor. Tak samo płaczliwy i beznadziejny, tak samo wymagający czekolady,albo "czegoś dobrego".
Nie pomyliłyśmy się, wsiadłyśmy do samochodu i rozmawiałyśmy.
-Wiesz,gdyby człowiek wiedział,czego chce to byłoby...łatwiej.
***
Kończy się rok! Jak to się mówi "jestem o jeden rok mądrzejsza" . Na pewno wiele się zmieniło przez ten rok. Wiele Się zrozumiało. Wiele też poburzyło, albo nie miało szans naprawienia,albo zmarnowało tę szansę. Nie ma co do tego wracać. Minął rok. A już ten nowy rok zaczniemy na Ślicznej,wyczekiwanej Ślicznie i nieprzypadkowo ta ulica tak została nazwana. Więc miejmy nadzieję i módlmy się o to,żeby było ślicznie i tam i tu. Nie tyle na zewnątrz, co w środku, by już nic nigdy nie pomieszało,tego co ogromnie ważne, co z trudem zbudowane, co pokonało niektóre przeszkody, co potrzebne nam obojgu :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz