Patrzę na otaczający mnie świat, ten najbliższy i to,co widzę to jedna wielka h i p o k r y z j a. Mówią "nie rób tego,tamtego" a sami tak robią , "nie mów tak" - a sami tak mówią....Każdy w swoim życiu może sobie przypisać status Małego Hipokryty. Ot,co! Ja też. Kilka dni temu Czarny się mną zabawił. Chciał odciągnąć od tego,co Boże. Wmawiając,że nie mogę,bo noszę w sobie żal,nie mogę,bo to nie do końca będzie fair. Udało mu się! Nie poszłam jeden dzień, drugi, trzeci i czułam się brudna, jak jakaś kupa śmierdzących śmieci, ciężka i zupełnie nieszczęśliwa,oddalona od mojego Przyjaciela. W dupie! Nie wytrzymałam! I poszłam Mu opowiedzieć, poszłam Mu opowiedzieć,że jestem słaba,że nie potrafię bez Niego,bo tak jest - nie potrafię.
A On dał mi kolejną szansę. Tak ja tez muszę ją dawać, temu,do którego czuję żal,niechęć,czasami gniew,podniosłość. Muszę zwalczać moje niedoskonałości z Nim,w Nim,przez Niego,dzięki Niemu.
Dzięki Bogu,że się ocknęłam :)
R. mnie wzrusza coraz bardziej np "całowankiem" :) Uwielbiam go, uwielbiam przychodzić do pokoju kiedy jeszcze śpi i siedzieć przy nim i głaskać go po łysince. Nic nie sprawia mi takiej radości jak robienie mu parówek z serem, kiedy tak naprawdę próbuję mu uświadomić,że ma dwie zdrowe ręce i musi nauczyć się w końcu sam ich robić :) A to co on robi dla mnie,dla Mamy to jest coś absolutnie niesamowitego. To były absolutnie najpiękniejsze walentyki od kilkunastu lat :) Przyniósł nam piękne czerwone róże. A zaraz potem dał nam po buziaku i smakowitym ciachu. Zrobił przepyszną robusiową kawę i usiadł przy stoliku. Później zabrał nas na spacer :) Łaziliśmy po lodzie grubości kilkudziesięciu cm. Ja się bałam jak głupia, bo "ten lód jest przecież za cienki, zaraz się złamię, ja nie idę,chcecie to idźcie sami! :P " Mama skakała po schodach wg zasady 1-2-3 oczywiście :) Ćwiczyliśmy z R. sztukę samoobrony, rzucaliśmy się po śniegu, zamarzaliśmy,ale to był fenomenalny spacer :) Kocham Ich starszliwie i nie wyobrażam już sobie życia bez nich, choć nieraz jest ciężko o uśmiech, o optymizm,ale jesteśmy razem,ciągle jesteśmy razem i trzymamy się zasady MAG !
Nie zabrakło też walentynkowej Trójeczki :) Komedię by można było nakręcić z tego "posiedzenia", skecz, parodię związku R.i A. A i tak się kochają - to czuć,widać,słychać. W Ich żartach, gestach,nawet docinkach :) Dają radość!
Czwartkowa noc okazała się kilkugodzinną,przyjacielską,radosną,racuchową posiadówą w czwórkę :) Niestety nie udało się,żeby byli wszyscy,no ale trudno. No nie zawsze tak się da,żeby mieć wszystkim obok siebie. Zadowalaliśmy się sobą :)) Oglądaliśmy film najpierw o miłości,o ramansach i ble ble ble, a drugi......film o wszystkim. Potem przyszedł czas na psa - idiotę, opętanego kota, polewkowo chrapiącego psa....uśmialiśmy się jak nigdy, Marcin aż się popłakał,a ja z nim. Brzuch bolał mnie od śmiechu aż do rana. Rano śniadanie, sprzątanko i powrót.
A co ważne?
"Ta noc była bardzo potrzebna.
Wiele we mnie utwierdziła, poukładała w głowie i w sercu i utwierdziła co do mojej przyszłości". Co może być piękniejszego od szczęścia Przyjaciół?
No,chyba tylko własne szczęście
Takie moje ferie. Krótkie, stresujące, nerwowe, odkrywcze, przyjacielskie,takie moje, a w gruncie rzeczy - nasze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz